Zawsze człowiek żałuje, że rozpoczął poszukiwania za późno. Bo już dziadek umarł, bo nie żyje babcia. Ale zamiast się zamartwiać, osobiście cieszę się, że nie rozpocząłem poszukiwań jako emeryt. Wtedy już naprawdę wszyscy ci, których mogłem o coś zapytać, by umarli.
W 2014 dzięki moim poszukiwaniom odkryłem prawdziwy skarb 90 km od Warszawy, w miejscu skąd wywodzi się moja rodzina. Kochana wtedy 93-letnią, uśmiechniętą i pełną życia Filomenę. Kim była? Dla mojego dziadka córka brata stryjecznego, ale potem okazało się, że kimś więcej. Zawsze w takich momentach boję się, że druga strona nie będzie miała ochoty do kontaktu. Tutaj jednak było inaczej. Bóg dał mi szanse obcować ze wspaniałą, dobrą kobietą, która stała się dla mnie drugą Babcią.
Prowadziliśmy liczne rozmowy telefoniczne. Potrafiła być na tyle dowcipna, mówić mi na końcu naszej 1-godzinnej rozmowy. Słuchaj, zadzwoń jutro, bo mam Ci do przekazania bardzo ważną wiadomość związaną z historią rodziny. Odzywam się zgodnie z ustaleniami następnego dnia i pytam Ciociu, czekam niecierpliwie na nowości. A ona: E nic takiego nie mam ciekawego, wkręciłam cię, abyś też kolejnego dnia do mnie zadzwonił:)
Ale Fila, rocznik 1921 miała mi do przekazania całą masę bardzo ważnych wiadomości, opowiadając mi o ludziach, których nawet nie poznałem nigdy ze zdjęć, bo zaginęły wraz z pamięcią o nich, gdy np. młody brat dziadka Cześ poszedł na wojnę i nigdy z niej nie wrócił. Fila pamiętała, i on nim opowiedziała. Ale pewnego dnia w końcu zdecydowała się na najważniejszą dla mnie opowieść:
„Marcinie zdradzę Ci w końcu, dlaczego Twój Dziadek na zawsze opuścił w 1938 roku rodzinne strony. Ja byłam tego powodem… Twój Dziadek był moją pierwszą miłością, moim chłopakiem. Był przystojny, nie pił jak inni, bardzo porządny no i starszy ode mnie. Ja młody blond podlotek 17-letni a on 30-letni dojrzały mężczyzna. Czekałam na niego w sobotę w Grębkowie, a on jechał do nas rowerem po pracy z Kałuszyna i razem na piechotę szliśmy do mego rodzinnego Podsusza (wieś, w której żyją Plewkowie nieprzerwanie od co najmniej 1605 roku do dziś). No ale nasza miłość okazała się zakazana. Ona była mariawitką a on katolikiem, no i to nasze pokrewieństwo przez kościół akceptowane, ale nie przez mojego ojca, który odbył męską rozmowę ze swoim dużo młodszym stryjecznym bratem, czyli Twoim dziadkiem. Po tej rozmowie Franciszek wyszedł z naszego domu jak oparzony. I to był ostatni moment kiedy go widziałam. Mój ojciec jeszcze wozem 2 tygodnie po tym zdarzeniu pojechał do Kałuszyna, by szukać Twojego dziadka, ale od znajomych dowiedział się, że wyjechał już do Warszawy.”
Przez tą zniknięcie dziadka z rodzinnych stron i wyjazd do Warszawy zaginęła u nas w rodzinie pamięć o naszym pochodzeniu z tej wsi, gdzie do dziś żyje nasza wspaniała rodzina, z która utrzymuję bardzo bliski i serdeczny kontakt.
Moim zdaniem po latach Fila z sentymentem cały czas przeżywała tę pierwszą miłość, traktując mnie jako część tej młodzieńczej opowieści. Zawsze powtarzała, pamiętaj o mnie, nie zapominaj, przyjeżdżaj. Ostatni raz widziałem Filę 20 sierpnia 2020 w dniu jej 99 urodzin. Nadal była uśmiechnięta nadal serdeczna, mimo że nie wstawała już z wózka inwalidzkiego. Uściskałem ją serdecznie, porozmawialiśmy długo. Potem koronawirus odebrał mi możliwość pożegnania ukochanej Fili, która zmarła 28 grudnia w swoim domu.
31 grudnia w kościele w Żarnówce odbyło się nabożeństwo a po nim pogrzeb. Drżąc z zimna w tym przytulnym kościele i siedząc przy jej trumnie, pomyślałem sobie:
„Jaka byłaś kochana, dobra i ciepła ciociu Filomeno. Nigdy przy mnie nie słyszałem żadnego złego słowa wypowiedzianego przez Ciebie wobec drugiej osoby.”
Żegnaj Kochana Filomeno i dziękuje Ci za te nasze 7 lat wspólnego obcowania dzięki genealogii…
Do ostatnich dni swego życia zachowała poczucie humoru. Traktowała mnie jak wnuka, syna, jest kochana. A może widziała we mnie swoją utraconą miłość sprzed lat….