Chciałbym podzielić się dziś z Wami moją największą przygodą genealogiczną. Wiele razy w moich uszach przez całe dzieciństwo pobrzmiewała ta sama historia opowiadana przez moją ś.p. Mamę Jadwigę, ukochaną wnuczkę swojej imienniczki z rodu litewskich Pluszkiewiczów: „Pamiętaj, że jesteśmy z laudańskiej, sienkiewiczowskiej szlachty”. – powtarzała mi rodzicielka wielokrotnie, nie znając zapewne dokładnie wszystkich szczegółów tej ciekawej historii. Widziałem jedynie, że dwór rodzinny znajdował się gdzieś pod Szawlami i to że prababcia została porwana z domu, przez zakochanego w niej prawosławnego nauczyciela Białokrynickiej Szkoły pod Krzemieńcem, aby pobrać się wbrew woli matki Józefy z Rusteyków Pluszkiewiczowej.
Potem dokładniejsze studia na rodzinnymi metrykami udowodniły, że to Rusteykowie mieszkali na Laudzie a Pluszkiewiczowie wywodzili się z parafii kielmeńskiej, potem szawkiańskiej, kurtowiańskiej by osiąść właśnie w Giegużach pod Szawlami.
Dopiero odnalezienie metryki zgonu mojego prapradziadka Adolfa Pluszkiewicza z 1904 z szawelskiego kościoła skierowało mój trop na tą małą osadę nad brzegiem jeziora Rakiewo. Mój pierwszy pobyt w Szawlach doprowadził do odnalezienia na szczycie cmentarnego wzgórza grobu moich prapradziadków.
Potem wpisując litewską nazwę Gieguży natrafiłem na publikacje Aldony Petravičienė, która była w tym czasie naczelnikiem gminy i na sercu leżał jej fatalny stan byłego dworu naszej rodziny jak i chęć odnalezienia potomków rodu Pluszkiewiczów. Dotarłem do miejsca, gdzie nadal stoi drewniany skromny budynek, określany do dziś mianem dworu, w którym niestety żyją dziś 2 rodziny nie stroniące od alkoholu.
Czemu nas tak intensywnie szukano? Otóż nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że głównie za sprawą mojego prapradziadka Adolfa Pluszkiewicza, nasz dom rodzinny zamienił się w centrum spotkań litewskich intelektualistów, walczących z caratem i organizujących nielegalny transport litewskich książek z Prus Wschodnich na początku XX wieku. Litewscy historycy w swoich książkach piszą: Chociaż Pluszkiewiczowie uważali się za polską szlachtę w ich domu słychać było litewską muzykę i literaturę.
Zaangażowane w działalność antycarską było także jego córki. Moja prababcia Jadwiga, która została za to wyrzucona z szawelskiego, żeńskiego gimnazjum, otrzymując wilczy bilet a także jej siostra Eugenia, najbardziej aktywna polityczna, która za swoją działalność przed wybuchem I wojny światowej otrzymała status osoby niepożądanej na Litwie i została wydalona z kowieńskiej guberni i udała się na tereny dzisiejszej Ukrainy, by wylądować ostatecznie w Charkowie.
Jakże zaskoczyła mnie lokalna społeczność, gdy aby uczcić naszą rodzinę lokalne władze zaprezentowały przedstawienie teatralne, pokazujące sceny z życia dworskiego z początków XX wieku. Zobaczyłem ubranych w tradycyjne stroje z epoki prapradziadków siedzących za stołem i ich córki. W pewnym momencie do dworu wpada carski żandarm, rozpoczynając rewizję. Siostra prababci, najstarsza z całego rodzeństwa, urodzona w 1882 roku Eleonora, słabnie nagle i pada na łóżko.
Żandarm nie odważa się przeszukiwać miejsca w którym jest cucona przez domowników. Sprytna Eleonora, postanowiła ochronić w ten sposób cała rodzinę przed kontrolą wnętrza łoża, w którym znajdowała się broń !!! Oto relacja jej córki Aldony z naszego rodzinnego pamiętnika:
„W Litwie na początku dwudziestego wieku były niepokoje polityczne. Mama też była wmieszana, opowiadała mi, jak w czasie rewizji leżała na łóżku, w którym była skrywana broń. Rewizja skończyła się szczęśliwie, bo Mamy nie ruszyli z łóżka.”
Miejscowe władze zorganizowały spotkanie, na które licznie przybyli nie tylko okoliczni mieszkańcy ale też lokalni politycy i historycy. Naczelnik gminy spytała się czemu nie przywiozłem polskiej flagi, bowiem chcieli wywiesić jak przed siedzibą urzędu obok litewskiej. Jeden przemawiających notabli podkreślał, że gdyby nie było Rzeczpospolitej, dziś byłaby tu Rosja i wszyscy musimy zdawać sobie z tego sprawię.
Do zgromadzonych przemówił też Regimantas Pluszkiewicz, wnuk Adolfa, wykładowca matematyki i informatyki na Uniwersytecie Wileńskim, wspaniały ciepły człowiek, którego także odszukałem w 2015 roku. Jego żona zawsze dziwiła się, czemu tak mało ma tu na Litwie rodziny. Nie wiedzieli nawet, że duża część krewnych żyje w Polsce. Regimantas w czasie swojego przemówienia tak się wzruszył, że zaczął płakać. Wskazał na mnie i powiedział dzięki Marcinowi odzyskałem swoją rodzinę. Była to jedna z piękniejszych chwil w moim życiu. Dla takich chwil warto jest podjąć wszelkie genealogiczne trudy.
Ja zwracając się do zebranych mówiłem o historii naszego rodu. O Pluszkiewiczach, szlachcie litewskiej, która od co najmniej 1592 roku zamieszkiwała Księstwo Żmudzkie i miała swoje posiadłości w parafii kielmeńskiej. Po raz pierwszy nazwisko ich pojawia się w dokumentach w 1625 roku w jego litewskiej formie Pliszkajt vel Pliszkajtis, które wziąć się mogło od nazwy części szlacheckiego pola osadniczego Dowstary, nazywanej wtedy Pliszkajcie. Wcześniej w dokumentach używali patronimków zamiast nazwisk. W 1650 roku już znika litewska forma nazwiska istniejąca w tej postaci niecałe 25 lat i z Pliszkajtisów moja rodzina staje się Pliszkiewiczami, by parę lat potem utrwaliła się ostateczna forma ich nazwiska Pluszkiewicz.
W ich wywodzie w 1819 roku zapisano, że starożytnych dziejów rodu nie udało się poznać, ale wiemy:
„… że ten ród od czasów dawnych osiadł w Królestwie Polskim w Księstwie Żmudzkim.„
Dodałem na końcu, że przyjęte przez władze Litwy w 1922 roku nacjonalistyczne prawo sztucznie zmieniające stare nazwiska litewskiej szlachty oddaliły tylko całe masy obywateli identyfikującej się z polskojęzycznymi elitami litewskimi od nowo powstałego państwa. Zwróciłem uwagę, że kiedyś prawosławny mieszkaniec dzisiejszej Ukrainy w XV wieku mówił o sobie z dumą Litwin a tego typu polityka zamknęła Litwę w obrębie małego 3 milionowego państwa, które oczywiście ma prawo do ochrony swojego języka i swojej tożsamości, ale powinna to robić w sposób bardziej naturalny a nie sztucznie zmieniając nazwiska na formy historycznie nigdy nie istniejące jak Pliuškevičius. Po mojej przemowie, już wszyscy zebrani używali starej formy Pluszkiewicz. Może byli kiedyś krótko nazywani Pliszkajtisami i to litewska forma ich nazwiska, potwierdzająca ich litewskie korzenie ale od 1650 do dziś istnieje forma prawidłowa Pluszkiewicz.
Rodzina moja posługiwała się językiem polskim, jak większa część szlachty w całej Rzeczpospolitej. W drugiej połowie XIX wieku, gdy wzrasta świadomość narodowa i ludzie zaczynają coraz bardziej określać się kim są, mój prapradziadek Adolf Pluszkiewicz, wbrew swoje żonie Józefie z Rusteyków, wielkiej polonofilce, zaangażował się mocno w wspieranie litewskości. Nawet w naszej polskiej części rodziny określano go dość negatywnie, jako zapalonego litewskiego nacjonalistę.
Nawet szlacheckie rodziny w okolicy w tamtych czasach traktowały takie zachowanie Adolfa, jak fanaberię. Mimo, że w domu mówiono po polsku, w czasie świąt i różnych spotkań z intelektualistami w dworze mojej rodziny rozbrzmiewały litewskie pieśni i literaturę w tym języku. Atrakcją dla odwiedzających Gieguże poetów i działaczy była obecność aż 4 wesołych panien, Eleonory, Marii, Eugenii, oraz mojej prababci Jadwigi. Goście mojej rodziny obecni są na kartach litewskiej historii i ich podobizny znajdują się na wydawanych znaczkach odsłanianych pomnikach. Także wkład mojej rodziny doczekał się takiego upamiętnienia w postaci małego pomnika w formie książki z opisanym wkładem mojej rodziny w wspieranie litewskiej kultury na tych terenach.
W styczniu pożegnałem Regimentasa na cmentarzu w Wilnie. Ten wspaniały człowiek zmarł w wieku 86 lat dnia 22 stycznia 2023. Pluszkiewiczowie mają córkę a więc na Litwie z naszej rodziny w linii prostej nie pozostał już żaden z Pluszkiewiczów.
Na cmentarzu, jego przyjaciele, studenci pytali się mnie: To Pan z Polski. To znaczy, że Regimantas był Polakiem? No tak Pliuskiecius/ Pluszkiewicz, może to prawda? Nie odpowiedziałem był Litwinem, tak jak i od setek lat nasza szlachecka rodzina, była litewską szlachta, jednak kiedyś każdy szlachcic czuł się obywatelem Rzeczpospolitej, mówił po polsku i w swoim wywodzie napisali, że mieszkali w Królestwie Polskim, Księstwie Żmudzkim, mimo że to formalnie nigdy do Królestwa Polskiego nie należało, ale tak silna była więź z Koroną i wspólnota kulturowa języka, religii i wspólnej walki od setek lat z niemiecką i rosyjską nawałą. A z 5 dzieci Adolfa, Maria nie miała potomków i zamieszkała po wojnie w Wilnie tak jak jej brat Antoni, ojciec Regimentasa, czy córka Eugenii Aldona, której syn Bronisław do dziś mieszka w Wilnie. Rodziny te mówią na co dzień po litewsku i uważają się za Litwinów a potomkowie dzielnej Eleonory i mojej prababci Jadwigi, dzięki temu, że wyjechały one za czasów carskich na Wołyń, który w międzywojniu należał do Polski, uważają się za Polaków. Jesteśmy więc wszyscy jedną wielką rodziną naszych przodków dumnych obywateli I Rzeczpospolitej a miejsce zamieszkania zdecydowało o takiej a nie innej świadomości każdego z potomków Adolfa i Józefy Pluszkiewiczów.
Dzięki wywiadowi opublikowanemu ze mną w litewskiej prasie odnalazłem kolejne gałęzie rodu Pluszkiewiczów na Litwie, po prostu przeczytali ten tekst i się do mnie odezwali. Kocham genealogię:)
Super
Cieszę się, że Ci się podoba Paweł, to także twoi prapradziadkowie i prababcia Jadwiga:)
Udało się wejść do tego dworku?
Udało się wejść pobyt trwał krótko, niestety dwór wewnątrz rozbity jest na 2 mieszkania, i wygląda to dość smutno. 18 marca przybywam ponownie do Szawli, ponoć dwór nabył jakiś nowy właściciel, zobaczę co tam zastanę. Litwini mieli nadzieję, że nasza rodzina kupi ten budynek i urządzi się tam muzeum. Idea cenna ale bez pozyskania większych funduszy ze źródeł państwowych czy społecznych raczej mało realna do realizacji.